Strona Główna
Informator Miasta >>
• Strona Główna
• Historia Częstochowy
• Jasna Góra, Historia
• Zdjęcia Częstochowy
• Historia Powiatu
• Kompendium Historyczne
• Przewodnik z 1909
• Plan Miasta (1909)
• Prezydent Częstochowy
• Rada Miasta i Dzielnic
• Herb Częstochowy
• Wirtualny Plan Miasta
• Dzielnice Częstochowy
• Na Dawnej Pocztówce
• Na Dawnej Fotografii
Instytucje >>
• Kościoły i Parafie
• Komisariaty Policji
• Ośrodki Pomocy
• Sądy i Urzędy
• Straże Pożarne
• Banki
- Bankomaty
- Kantory
Kultura i Sztuka >>
• Galeria Rysunków
• Biblioteki Księgarnie
• Obiekty Muzealne
• Ośrodki Kulturalne
• Zabytki i Pomniki
• Filharmonia Częstochowska
• Teatr Adama Mickiewicza
• Ośrodek Kultury Filmowej
• Imprezy Kulturalne
• Częstochowskie Galerie
Komunikacja >>
• Linie Miejskie MPK
• Linie Podmiejskie MPK
• Rozkład jazdy PKP
• Rozkład jazdy PKS
• Firmy Kurierskie
• Przewozy Autokarowe
• Usługi Transportowe
• TAXI
Edukacja >>
• Kursy Językowe
• Kursy Zawodowe
• Żłobki i Przedszkola
• Szkoły Podstawowe
• Gimnazja
• Szkoły Średnie
• Szkoły Policealne
• Wyższe Uczelnie
Turystyka >>
• Biura Podróży
• Atrakcje Turystyczne
• Jura Częstochowska
• Motele Zajazdy i Inne
• Wykaz Hoteli
Sport >>
• Obiekty Sportowe
• Imprezy Sportowe
• Sklepy i Hurtownie
• Kluby i Związki
• Baseny Kąpielowe
• Korty Tenisowe
Medycyna >>
• Szpitale
• Przychodnie Poradnie
• Przychodnie dla zwierząt
• Pogotowia Ratunkowe
• Prywatne Gabinety
• Sklepy Medyczne
• Apteki
• Lekarze Specjaliści
Stomatolodzy
Okuliści
Dermatolodzy
Chirurdzy
Neurolodzy
Ginekolodzy
Psychiatrzy
Kardiolodzy
Choroby wewn.
Laryngolodzy
Medycyny Pracy
Pozostali
• Optyczne Zakłady
Statystyka >>
01. Dodaj do Ulubionych
02. Strona Startowa
Brak przeglądarki Flash.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Przydatne Linki >>
• linki
Częstochowa z lotu ptaka
• Centrum Czestochowy z Lotu Ptaka
• Panorama Miasta Częstochowa
• Okolice Miasta Częstochowa
• Jasna Góra i Obiekty Sakralne
• Zamki i warownie jurajskie
• Zakłady przemysłowe i inwestycyjne
• Powódz w regionie Częstochowskim
• Pokaż całą galerię
• Ksiazki i Przewodniki po Czestochowie
• Stare dokumenty o Czestochowie
• Etykiety, mapy, bilety
• Więcej na www.staraczestochowa.pl
Aktualności Częstochowa, kultura i sztuka
Leon Fabrowski, losy Częstochowian
LOSY CZĘSTOCHOWIAN Pana Leona Fabrowskiego nie znałam wcześniej. Wiedziałam, że przez szereg lat był prezesem oddziału częstochowskiego Towarzystwa Miłośników Lwowa. Miałam świadomość, że będę miała ciekawego rozmówcę, ale nie przewidziałam, że spotkam prawdziwego erudytę, szalenie sympatycznego i szarmanckiego mężczyznę. Pan Leon ma ten charakterystyczny błysk w oku, który zdradza człowieka nieustannie ciekawego życia, pełnego energii i optymizmu. Jego życiorys potwierdza wszystkie te cechy.
Nasz bohater urodził się w rodzinie zakorzenionej na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej od wielu pokoleń. Ojciec pochodził z Podola. Jego rodzina, ze zubożałej szlachty, przywędrowała tam przed wiekami, najprawdopodobniej z Mazowsza. Osiedliła się na żyznych ziemiach kresowych, spustoszonych przez różnej maści najeźdźców. Mama z tzw. szlachty szaraczkowej, herbu Sas, pochodziła z Korczyna w Karpatach Skolskich. Rodzice pobrali się w 1920 r. Byli szanującym się i kochającym małżeństwem. Swoim trzem synom stworzyli ciepły i bezpieczny dom, pełen miłości. – Uczono nas miłości do ojczyzny, przekazano wiarę w Boga i poszanowanie dla drugiego człowieka, niezależnie od jego przekonań, wyznania czy narodowości. Tatuś był bardzo wyczulony na kwestie etyczne. Nie uznawał kompromisów w sprawach moralności. Nie tolerował kłamstwa, nielojalności, arogancji. Pamiętam opowieść brata, który we wrześniu 1939 r., tuż po rozpoczęciu wojny, przyprowadził, z dumą, rower do domu. Oświadczył, że okazyjnie kupił go od błąkającego się po okolicy żołnierza – wspomina pan Loen.
Ojciec przeprowadził z nim męską rozmowę, zganił, że zachował się, jak paser, bo przecież żołnierz ów nie miał prawa sprzedać czegoś, co nie należało do niego. Był surowy, kiedy trzeba było, wyrozumiały, kiedy wymagała tego sytuacja, a przede wszystkim bardzo mądry. Pracował jako księgowy, ale duszę miał filozofa i humanisty. Jego pasją była fotografia i astronomia.
– Odkąd pamiętam w domu były ogromne ilości książek. Tata wcześnie nauczył mnie czytać na „Koziołku Matołku” Kornela Makuszyńskiego. Mam sporo rodzinnych pamiątek. Jest wśród nich sztambuch taty z wpisami kolegów m.in. z gimnazjum w Buczaczu gdzie zdał maturę w 1909 r. Ostatnie wpisy mają datę 1959 r., to był też ostatni zjazd Maturantów, którzy przez pół wieku stale, mimo wszystkich zawirowań losów, trzymali „sztamę”. Odkrywałem ten sztambuch powoli i pytałem sam siebie, dlaczego nigdy nie chciałem wiedzieć dokładnie co owe dedykacje oznaczają – jakie zdarzenia, jakich ludzi. Były tam wpisy po polsku, rosyjsku, ukraińsku, niemiecku, nawet w języku arabskim. Jeden z 1920 r. dedykowany był w Łodzi na pamiątkę Kijowskiej podróży... – opowiada p. Leon.
Chodziło o ciekawy epizod w życiu Fabrowskiego Seniora, pełnienie funkcji korektora w polskiej gazecie wychodzącej w Kijowie, w okresie wyprawy Piłsudskiego. Niestety, o tych sprawach syn nie zdążył się niczego więcej dowiedzieć. – Mama była, jak to się mówiło przed wojną, „Panią domu”. W czasie wojny utrzymywała całą rodzinę (i wiele innych osób), dzięki swoim umiejętnościom kulinarnym wyniesionym ze Związku Pań Domu (był taki, a jakże !). Ciężkie przeżycia związane z aresztowaniem przez Gestapo obu starszych synów plus ciężka harówka dla utrzymania rodziny, zniszczyły Jej serce które dosłownie pękło. Zmarła na ulicy w wieku 57 lat – mówi p. Leon Fabrowski.
Czas dwóch okupacji.
Wojna we Lwowie miała gwałtowny przebieg. Najpierw 1. września, Niemcy, chwilę później 17. Rosjanie. Ten czas naznaczony był krwią i łzami. Ucieczki, wywózki, aresztowania, zabijanie na ulicach. Nawet dzieci z czasem przestawały się dziwić. Dwaj starsi synowie państwa Fabrowskich: 21 letni Bolesław i 18 letni Zbigniew, po wkroczeniu do Lwowa Niemców, zaangażowali się w ruch oporu. Młodszy z braci należał do Narodowych Sił Zbrojnych. W 1943 r. wpadł w ręce gestapo. Wyskoczył z tramwaju wprost na policjanta. Znaleźli przy nim ulotki. Z gestapo trafił na Majdanek, dalej do Oświęcimia. Zginął w 1945 r. w Buchenwaldzie. Starszy czuł wielką odpowiedzialność za brata, więc po prostu poszedł na gestapo pytać o niego. Został zatrzymany, lecz po 3 miesiącach zwolniony. Niestety, ktoś doniósł na niego, że działa w podziemiu i znów został aresztowany. Siedział we lwowskim więzieniu na Łąckiego. Po kolejnej selekcji przeznaczono go do grupy, którą odesłano do obozu Gross-Rosen. Znał dobrze język niemiecki, co pomogło mu przetrwać. Kolejnym miejscem do którego trafił, był obóz Dora-Nordhausen, gdzie Niemcy, w tunelach produkowali rakiety V2 i samoloty. Wobec zbliżania się wojsk sowieckich Niemcy ewakuowali wschodnie obozy i Bolek trafił do Konzentrationslager Bergen-Belsen. Tam zastało go wyzwolenie (ważył wtedy 37 kg) Przeżył dzięki rozsądnej opiece angielskiego sanitariusza. Do Polski nie wrócił, gdyż Ojciec, na jego pytanie: „co robić? Wracać do Polski czy wyemigrować?” odpowiedział: „Jak wrócisz, to spotkasz tu wielu kolegów z Łąckiego”. Brat zrozumiał. Do dziś mieszka w Australii.
Na początku wojny, mały Leonek, najpierw zapisany został do Ochronki Sióstr Felicjanek. – Pamiętam siostrę przełożoną Albinę i naszą opiekunkę s. Elektę. Niestety, wkrótce ochronka została zamknięta a siostry musiały „przejść do cywila”, to znaczy zamienić habity na skromne suknie i się ukrywać, żeby ratować życie. Rodzice również, przez jakiś czas, udzielali im schronienia – relacjonuje.
Po ataku Niemców na ZSSR poszedł Leon do trzeciej klasy, ale tam zajęcia sprowadzały się głównie do zbierania ziół na potrzeby armii niemieckiej. Później w 1944 r. zaczął rosyjską szkołę. Zaliczył w niej klasy 5 i 6.
– Moje dzieciństwo ma smak kulikowskiego chleba z czarnuszką i zapach wertepów, którymi kończyły się nasze ulice na Górze Jacka. Tam biegaliśmy, tam zdzieraliśmy kolana na drzewach. Naszą codziennością były strzały dochodzące to z jednej, to z drugiej strony miasta. Kiedyś, w – okresie niemieckim – byłem świadkiem zabójstwa człowieka przez policjanta ukraińskiego. Działo się to na naszych wertepach gdzie się często bawiliśmy. Zobaczyliśmy biegnących dwu ludzi i usłyszeliśmy strzały. Okazało się, że ten goniący, ukraiński policjant strzelał do uciekającego cywila. Strzelał nawet wtedy, kiedy tamten już leżał i tylko dawał słabe oznaki życia. Działo się to dosłownie o kilka metrów od nas – opowiada. Później policjant wskazał na jednego ze stojących obok mężczyzn i kazał mu zakopać zwłoki. W ramach zadośćuczynienia za wysiłek, pozwolił mu wziąć garnitur nieboszczyka. Polecenie zostało wykonane i w pół nagiego mężczyznę pochowano w miejscu gdzie skończył życie.
– Wszystko to obserwowaliśmy stojąc w sporej grupie ludzi. Była wśród nich kobieta, która poprosiła mnie abym podszedł do policjanta i odczytał numer z blachy, którą miał przy mundurze. Zrobiłem to, ale jak wróciłem, żeby jej o tym powiedzieć, jej już nie było. Kilka dni później na miejsce zdarzenia przyjechała komisja niemiecka i po ekshumacji przeprowadziła dochodzenie. Była z nimi kobieta w czerni, jak się okazało matka denata - inżyniera z Krakowa, którego przedsiębiorstwo wykonywało jakieś prace we Lwowie. Przywiózł wypłatę dla robotników. Ukrainiec spotkał go w przysłowiowej „ciemnej ulicy” i stwierdziwszy zawartość teczki, postanowił go obrabować. Kiedy ofiara rzuciła się do ucieczki, miał wystarczający powód do użycia broni. Pamiętam do dziś kolor garnituru ofiary i rdzawe plamy krwi na jego bieliźnie, widoczne przy ekshumacji... Taką wojnę pamiętam – wspomina pan Leon.
Znów w Polsce
Wojna była dla rodziny Fabrowskich okresem nieustannych przeprowadzek. Dla najmłodszego syna, nie było więc niczym dziwnym, że w rok po jej zakończeniu, znów trzeba było się pakować. Wspólnie z ojcem zrobili wspaniałe drewniane skrzynie i zapakowali w nie skromną część dobytku. Spośród 17 skrzyń, 14 zapełniały książki. Zajęli miejsce wśród kilkudziesięciu innych rodaków, w jednym ze zdezelowanych wagonów pociągu, który musiał pomieścić cztery rodziny. Ich transport był jednym z ostatnich w 1946 r. Wiózł ich w nowe, nieznane życie. Repatriacja a właściwie „expatriacja” trwała tydzień. Jechali z babcią, która miała „luksusowe” warunki podróży, gdyż mogła siedzieć na krześle. Był to zresztą jedyny ocalały mebel z kilkupokojowego lwowskiego mieszkania. Resztę trzeba było zostawić. Mądrości i rozsądkowi ojca (wiedział komu dać łapówkę przy odprawie transportu) zawdzięczali, że dojechali do kraju w komplecie, a nawet bardziej – w swoim wagonie przemycili koleżankę braci z AK.
Wysiedli w Namysłowie. Tu mieli rodzinę. Nie zabawili długo, bo ojciec znalazł pracę w Katowicach. To był ich końcowy przystanek. – Pamiętam stację Katowice-Bogucice i śląskich chłopców, którzy pomagali nam rozpakować skrzynie – wspomina p. Fabrowski. – Ja, dzieciak wychowany na lekturze Gustawa Morcinka, kochałem Śląsk. Nie rozumiałem tylko, dlaczego mieszkający tu ludzie mówią po niemiecku. Dopiero tata wytłumaczył mi, że to gwara śląska silnie nasycona germanizmami, a nie język niemiecki – dodaje.
W Katowicach, 12 letni Leon kontynuował naukę. Najpierw w kolejnych trzech gimnazjach – w jednym z niego zrezygnowano, drugie zlikwidowano, trzecie szczęśliwie ukończył. Później, po liceum, próbował dostać się na AGH w Krakowie. Niestety, o odbytych egzaminach wstępnych dowiedział się z gazety. Postanowił walczyć o sprawiedliwość i niewiele myśląc pojechał sprawę wyjaśniać. Tak wspomina to dziś. – Wszedłem do sekretariatu i powiedziałem z jaką sprawą przychodzę. Nie wiem co podziałało, ale w wielkiej konspiracji Pani tam pracująca pokazała mi dlaczego nie wiedziałem o egzaminach. Była to kartka z donosem, że jestem „niepewnym politycznie elementem”. Widziałem podpis i wiem, kim był autor, wtedy przewodniczący szkolnego koła ZMP – mówi.
Nie udało się ze studiami, trzeba było podjąć pracę. Najpierw pracę kontysty znalazł mu tata-księgowy. Nie bardzo go absorbowała, wynagrodzenie też nie było imponujące. Przekwalifikował się więc na dźwigowego. Po pięciominutowym przeszkoleniu rozpoczął pracę na osiedlu Koszutka w Katowicach. Przynajmniej 5-krotnie zwiększył zarobki. Pracując, skończył kurs kreślarza budowlanego. Świadomy konieczności budowania swojej przyszłości, postanowił młody Leon podjąć kolejną próbę studiowania, tym razem na Politechnice Wrocławskiej. Zadziałał jego urok osobisty, szczególnie na pewną działaczkę ZMP. Dzięki temu zniknęły przeszkody natury politycznej. Egzamin zaliczył bez problemu. W 1953 r. Leon Fabrowski został studentem I roku Politechniki Wrocławskiej Wydziału Inżynierii Sanitarnej. Studiował 3 lata. Egzamin zawalił na własne życzenie. Został złapany, gdy sprawdzał z podręcznikiem poprawność odpowiedzi, które napisał samodzielnie. Marzenia o tytule inżyniera musiały odejść w niepamięć.
Rodzina, praca, rodzina
Gorycz niespełnionych nadziei minęła szybko. Poznał swoją przyszłą żonę. Pokochali się i postanowili wziąć ślub. Był rok 1956. Młoda pani Fabrowska była świeżo upieczoną nauczycielką języka polskiego. Dostała nakaz pracy do Czeladzi, zamieszkali więc w jej rodzinnym mieście (bo małżeństw nie można było rozłączać). Pan Leon podjął pracę w biurze projektowym, jako kreślarz. Rok po ślubie przyszedł na świat syn Piotr , a w 1958 r. Leon podjął kolejną ważną decyzję. – Przeprowadziłem męską rozmowę z teściem. Oświadczyłem mu, że chcę studiować weterynarię. Spytał, czy dam radę. Odpowiedziałem, że tak, choć wcale nie było to takie pewne. Dziś z całą odpowiedzialnością muszę stwierdzić, że gdyby nie wsparcie teściów i nieustanna mobilizacja ze strony żony, pewnie nie zostałbym weterynarzem. W 1964 z dyplomem w ręku i tytułem lekarza weterynarii, wyjechałem z rodziną w zielonogórskie. Tam podjąłem staż, a później regularną pracę. Tam urodziła się nasza córka Marta – wspomina.
Dzieci rosły. Zaczęły naukę. To wymagało stabilizacji. Zadziałała żona p. Leona. Znalazła mężowi posadę w Truskolasach, niedaleko Częstochowy, gdzie w 1971 r. zamieszkali. Po latach wędrówki, przeprowadzek, poszukiwań, dr Leon Fabrowski rozpoczął ustabilizowane życie zawodowe. Życie rodzinne układało się równie dobrze. Byli szczęśliwi, kochali się. Mieli spokojny, bezpieczny dom, taki, w jakim sam wyrastał. W połowie lat siedemdziesiątych wybrał się z rodziną na wczasy do Bułgarii. – Byliśmy odważni ruszyliśmy w tą trudną drogę naszym samochodem marki Syrenka. Po drodze, pierwszy raz od wojny, odwiedziliśmy Lwów. Musieliśmy pokazać dzieciom nasze miasto. To była trudna wizyta, pełna wspomnień i chyba żalu – mówi P. Fabrowski. Później wracał do swojego miasta jeszcze 7 razy. Ostatni raz kilka tygodni temu. Z żoną przeżyli wspólnie 53 lata. Niestety, 3 miesiące temu zmarła. Nowotwór. Nieoperacyjny.
Lwów raz jeszcze
Dziś Pan Doktor jest emerytem. Nie znaczy to, że tylko wypoczywa. Od 20 lat działa w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, oddziale częstochowskim. Był jego pierwszym, wieloletnim prezesem-założycielem. Wszystkie wartości, które wyniósł w domu najpełniej realizuje właśnie w tej organizacji. Wielu Polaków pozostało po tamtej stronie granicy. Nie zawsze jest im łatwo. Mają poczucie jedności z nimi i czują obowiązek moralny ich wspierania. Wysyłają paczki, zapraszają do Polski, jeżdżą w odwiedziny z książkami, żywnością, lekami. Dzielą się czym mogą, żeby oni nigdy nie czuli się osamotnieni i odrzuceni przez Polskę. Współpracują z polskimi szkołami, Towarzystwem Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, parafiami rzymsko-katolickimi. Wspierają ich ludzie wielkich serc, których w Częstochowie szczęśliwie nie brakuje. Od samego początku wspiera ich Zakład Energetyczny, służąc wszechstronną pomocą, szczególnie w zakresie transportu darów na Kresy. Dzięki staraniom TML odsłonięto w naszym mieście pomnik Orląt Lwowskich, ich imieniem nazwano plac na Rakowie oraz Gimnazjum nr 21 w Dźbowie. To oczywiście tylko niektóre z działań Towarzystwa.
Obecnie kieruje jego częstochowskim oddziałem, Wacław Baczyński, ale dr Fabrowski pozostaje w dalszym ciągu jego aktywnym działaczem. Co miało w sobie to miasto? Jaka jest tajemnica Lwowa? Jaki powód tego, że nadal, po kilkudziesięciu przecież latach, jego dzieci ciągle tęsknią? Mówią, że wielokulturowość, klimat, ośrodek akademicki, życie kulturalne... Może. Mnie jednak najbardziej przekonuje, że wartością tego miejsca byli ludzie. Ukształtowani oczywiście przez wszystkie wspomniane czynniki, ale bogaci pięknymi, lwowskimi duszami - pełnymi miłości, życzliwości i dobroci! Tacy zostali po dziś dzień i dzięki Bogu potrafią się dzielić.
źródło:
Dzia≥:
Informator Miasta
Kategoria:
Aktualności
Pozostałe w kategoria:
Historia
Miasto pamięta o Tadeuszu Gierymskim
9 czerwca minęła 90. rocznica urodzin związanego z Częstochową poety. Tadeusz Gierymski urodził się w Płońsku w 1928 roku. Był poetą, prozaikiem, odkrywcą talentu poetyckiego Haliny Poświatowskiej. Jako poeta debiutował w 1955 roku w ,,Tygodniku Powszechnym”.
2018-06-09
Historia Lwowa z Perspektywy Częstochowy
8 czerwca w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater” odbyła się promocja książki „Częstochowa a obrona Lwowa” pod redakcją Ryszarda Stefaniaka oraz Rafała Piotrowskiego. Publikacja zostanie przekazana do częstochowskich szkół. Rozstrzygnięto też konkursy organizowane pod hasłem ,,Częstochowa o wolność i niezawisłość”.
2018-06-09
Od warszawskich manifestacji po pielgrzymki do Częstochowy
W 150 rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.
2013-01-24
Pradawna Częstochowa
Kultura celtycka, która na Dolnym Śląsku zaczęła się – jak wspomniano – od przybycia wojsk Bojów pod wodzą Lugoniusa, trwała w tamtym rejonie przez następne stulecia, przechodząc następnie również na sąsiednie ziemie opolskie i pogórze górnośląskie. Między początkiem IV wieku, a połową I wieku p.n.e., dzieje tej kultury są jednak mało znane – danych dostarczają nam głównie badania archeologiczne, brak jest natomiast zupełnie miarodajnych źródeł historycznych.
2013-01-10
Znowuż chcą uprzemysłowić Ossonę?
Z kartek suplementu do cyklu „od parafii do parafii…”
2013-01-10
Zmienne losy Kopca Kościuszki pod Hebdziem
Historyczne miejsce wielkiej bitwy stoczonej w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej pod Szczekocinami. Odbyła się ona na polach między Wywłą (dawne województwo kieleckie) i Chebdziem (dawne województwo częstochowskie). Siedem lat temu podałem, że istnieje między tymi wioskami polne wzgórze z wysoką samotną topolą, pod którą jest ziemny kopiec z wysokim krzyżem i nową kamienną tablicą, a obok - pod młodymi brzózkami - wbito w ziemię wiązkę kos na sztorc.
2012-09-27
Koniecpol miasto pomników i tablic pamięci
Zespół szkół średnich (ogólnokształcąca i technikum) - przy ul. A. Mickiewicza – otrzymał już w 1990 roku imię pułkownika Zygmunta Chmieleńskiego – dowódcy słynnego oddziału powstańczego z 1863 roku, który stoczył kilka bitew z Moskalami na Koniecpolskiej Ziemi.
2012-09-13
Średniowieczny Klasztor Lelowski
W bogatej historii Lelowa, przez szereg stuleci, sporą rolę odgrywał zakon Franciszkanów. Dzisiaj nie wiele osób zdaje sobie sprawę ,że w mieście tym aż do XIX wieku istniał klasztor oraz przyległy do niego kościół należący do tego właśnie zgromadzenia. Nie mamy pewności kiedy po raz pierwszy mnisi zamieszkali w Lelowie, jednak za najbardziej prawdopodobną wersję należy uznać, iż stało się to w drugiej połowie XIII wieku dzięki Bolesławowi Wstydliwemu.
2012-06-28
Dzieje częstochowskiego Browaru
Z końcem I wojny światowej nastała nowa rzeczywistość. Lokalny przemysł na czele z Browarem Kazimierza Szwede, aby dalej prosperować musiał odbudować przedwojenne kontakty i znaleźć rynki zbytu. W 1920 roku zakład piwowarski przekształcono w Spółkę Akcyjną, a jej statut pozwalał na działalność na terenie Polski i za granicą. 12 lat później jej główny założyciel – Kazimierz Szwede zmarł, a funkcję prezesa na krótko przejął Henryk Wolf.
2012-05-26
Grabówka – dawna gmina, teraz dzielnica
Wracając do opisanego w poprzednim odcinku gospodarstwa Wawrzyńca Wilka przekazanego w 1989 roku misjonarzom Krwi Chrystusa, to w ciągu następnych 5 lat powstał tutaj Dom Misyjny z dużą kaplicą w środku. Pozwoliła ona na powołanie parafii pod wezwaniem św. Kaspra del Bufalo (w 1998 r.). Jej patron to Włoch żyjący w latach 1786-1837, który założył Kongregację Misjonarzy Krwi Chrystusa.
2012-05-26
Kasztelania Miromira
W dalszym ciągu pozostając w kręgu imion protoplastów Staropolski, uzupełnimy najpierw rozpoczęty opis imienia Miromir, po czym przejdziemy do imion dwóch pozostałych kasztelanów naszego regionu, tj. Widorada i Siewierza.
2012-05-26
Dogasanie częstochowskich zapałek
Przystanek na trasie Szlaku Zabytków Techniki, biały kruk na skalę europejską – tak można jeszcze tytułem wstępu powiedzieć o częstochowskim Muzeum Produkcji Zapałek, niestety nie ma pewności co do jego dalszych losów. Pod koniec ubiegłego miesiąca z powodu ponad 60 tys. zł długu odłączono prąd w dawnej fabryce. Działające maszyny prezentujące proces powstawania zapałek bez zasilania są tylko nieruchomymi eksponatami, a sam budynek jest lekko mówiąc w nienajlepszej kondycji.
2012-04-26
Ponad 400 lat historii kościoła w Poczesnej
Erygowana 12 lipca 1606 roku przez biskupa krakowskiego Bernarda Maciejowskiego. Kościół ustanowił w tym samym roku król Zygmunt III Waza. Parafia w Poczesnej ma już swoją bogatą historię, ponad czterystuletnią.
2012-04-26
Grabówka – dawna gmina, teraz dzielnica
Oddalona o ponad 3 km od Jasnej Góry Grabówka (dzisiejsza północno – zachodnia dzielnica Częstochowy) jest położona na wysokości 282 mnp. Pierwsza pisana wzmianka o niej pochodzi z 1385 roku. Wtedy to wieś tą – o pierwotnej nazwie Grabowa - nadał klasztorowi jasnogórskiemu książę Władysław Opolski.
2012-04-26
Kasztelania Miromira
Przechodząc do, skróconego z konieczności, opisu prawobrzeżnej Częstochowy – a więc włości leżącej wokół grodu Miromira – zacznijmy najpierw te rozważania od przedstawienia imion naszych bohaterów. Po imieniu Częstoch, którego etymologię już znamy, pora najpierw zatem na analizę imienia Miromir – kasztelana grodu Mirów.
2012-04-12
Historia miejscowości i parafii w Dźbowie
Wraz z rozwojem Dźbowa jego mieszkańcy podejmują starania o utworzenie własnej parafii. W 1937 roku biskup częstochowski Teodor Kubina rozpoczyna procedurę erygowania parafii w Dźbowie. Najpierw urządzono kaplicę w starej szkole, gdzie znalazło się też mieszkanko dla pierwszego proboszcza księdza Stanisława Guzika.
2012-04-12
Historia miejscowości i parafii w Dźbowie
Z końcem XIX wieku postępuje przemysłowy rozwój Częstochowy. Do miasta przybywają mieszkańcy okolicznych wiosek za pracą. Do częstochowskich fabryk napływają też mieszkańcy Dźbowa.
2012-03-29
Brama Nakielska
Chciałbym Państwu przedstawić stanowisko archeologiczne, do niedawna nie znane, a odkryte w ubiegłym roku. Jest nim brama wjazdowa do średniowiecznego miasta Lelów, zwana „Bramą Nakielską” .
2012-03-01
Historia parafii i drewnianego kościoła w Borze Zapilskim
Pośpiesznie budowany kościół w Borze Zapilskim – opisany już w poprzednim odcinku - został ostatecznie uratowany. Zabezpieczony teraz przeciwpożarowo i z dachem pokrytym blachą stanowi jedną ze stacji na szlaku drewnianej architektury Śląska.
2012-03-01
Historia parafii i drewnianego kościoła w Borze Zapilskim
W odległości 2 km od północno-wschodniego skraju parku krajobrazowego „Lasy nad Górną Liswartą” mamy skrzyżowanie ulic zaznaczone drewnianym kościołem. Przy ulicach tych leżą aż trzy miejscowości: Węglowice, Czarna Wieś i Bór Zapilski.
2012-02-16
Miasto pamięta o Gierymskim
Historia Lwowa z Perspektywy Częstochowy
Od warszawskich manifestacji po pielgrzymki
Pradawna Częstochowa
Znowuż chcą uprzemysłowić Ossonę?
Zmienne losy Kopca Kościuszki pod Hebdziem
Koniecpol miasto pomników i tablic pamięci
Średniowieczny Klasztor Lelowski
Dzieje częstochowskiego Browaru
Grabówka – dawna gmina, teraz dzielnica
Kasztelania Miromira
Dogasanie częstochowskich zapałek
Ponad 400 lat historii kościoła w Poczesnej
Grabówka – dawna gmina, teraz dzielnica
Kasztelania Miromira
Historia miejscowości i parafii w Dźbowie
Historia miejscowości i parafii w Dźbowie
Brama Nakielska
Historia kościoła w Borze Zapilskim
Historia parafii i drewnianego kościoła w Borze Za
Niwa Częstocha #6
Pierwszy Sejmik w Częstochowie
Wręczyca Wielka dawniej i dziś
W 65. rocznicę morderstwa UBP
Niezwykły kościół na miejscu bukaciarni
Mówią o mnie Palestynka
Patron zakochanych z parafii w Konopiskach
Ekshumacja w Przymiłowicach
Niwa Częstocha #5
Opowieść grudniowa po latach trzydziestu
Ślady historycznej przeszłości Konopisk
Niwa Częstocha (4)
Węgierska Jesień 1956
Ślady pamięci o wielkich postaciach
Tajemnice koniecpolskiej krypty
Historia powstania Aleksandrii wraz z parafią
Historia powstania Aleksandrii wraz z parafią
Fascynujące wzgórze jurajskie - Prędziszów
W 72. rocznicę bitwy pod Mokrą
Katolicki Klub Turystki Aktywnej w Blachowni
67 Rocznica Powstania Warszawskiego
Jak powstał zalew w Blachowni
Angielski spiker „Błyskawicy”
300-lecie Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej
Zapomniana już krwawa bitwa pod Choroniem
Możemy być dumni z 27 Pułku Piechoty
Sybirackie rocznice. Pamiętamy!
Poraj – niegdyś w parafii z Choronia
Szkolna konspiracja w regionie częstochowskim
Węgierscy żołnierze z kpt. Otto Esterhazym
Częstochowskie archiwum
Dział:
Informator Miasta
Kategoria:
Aktualności